wtorek, 13 września 2016

Opowiadanie "Lodovicowy dzień"


W rozwinięciu posta: opowiadanie na konkurs "Wygraj singiel Non Cadiamo Mai z autografem", napisane przez Magdalenę. Miłego czytania. 

Lodovicowy dzień

Czekałam na ten dzień już od bardzo dawna, od miesiąca odliczając dni. Wreszcie nadeszła ta chwila, koncert na koniec roku szkoły muzycznej, na którym miałam zagrać mój wymarzony od kilku lat utwór „Universo”. Od kiedy zaczęłam grać czyli około trzy lata temu mnóstwo razy wyobrażałam sobie, jak gram tę piosenkę przed publicznością. Błagałam moją nauczycielką strasznie długo, aż w końcu się zgodziła. Przyjechałam do internatu dwa tygodnie przed koncertem i ćwiczyłam codziennie po kilka godzin. Na samym początku nie szło mi rewelacyjnie, ale przecież trening czyni mistrza. Za bardzo się rozpisałam, ale taka już moja natura, wracam do koncertu. Mój występ był ostatni, byłam strasznie zestresowana, zawsze wolę występować pierwsza, bo później mam już to za sobą. Doczekałam się nareszcie swojego występu. 
- Teraz wystąpi najstarsza uczennica dzisiejszego koncertu Magdalena Glema w utworze Lodovici Comello „Universo” - usłyszałam słowa pani Dyrektor.
Weszłam na scenę, podeszłam do starego fortepianu, ukłoniłam się. Usiadłam przy instrumencie, moje palce dotknęły białych klawiszy i zamykając oczy pomyślałam, że dam sobie radę. Po sekundzie usłyszałam dźwięki, na które czekałam tak długo, muzyka porwała mnie ze sobą. Nie myślałam o tej dużej publiczności przed, którą właśnie występuje. Po kilku sekundach do moich uszu doszedł również inny dźwięk, to był głos… Nie to się nie dzieje naprawdę, byłam w ogromnym szoku, sama nie wiedziałam co się właściwie ze mną dzieje, to sen? Czy jawa? Otworzyłam oczy spojrzałam w jej stronę i ją zobaczyłam, szła po czerwonym dywanie, zbliżając się do sceny. Trzymała mikrofon, śpiewając dokładnie do granej przeze mnie melodii. Przestałam czuć, że gram palce przesuwały mi się automatycznie, jakbym ja tego nie robiła tylko ktoś inny. Rozpłakałam się ze szczęścia i nie mogłam przestać, ta chwila była taka magiczna. Lodivica weszła na scenę, podeszła do fortepianu i spojrzała na mnie, w jej wzroku była radość, wzruszenie, miłość. Gdy nastąpiła króciutka pauza, Lodo odsunęła mikrofon od twarzy i uśmiechnęła się do mnie. Nigdy wcześniej nie widziałam u nikogo takiego niesamowitego uśmiechu, niczym nie da się opisać jej twarzy. Kiedy dokończyłyśmy wykonanie piosenki, obie wyciągnęłyśmy do siebie ręce i przytuliłyśmy się jak najmocniej się da. W tym samym czasie z publiczności rozległy się ogromne brawa, największy aplauz, jaki kiedykolwiek dostałam od publiczności.
- Zagrałaś wspaniale! - Lodo zaczęła cichą rozmowę - Nie płacz już nie ma po co.
- Przepraszam - zaczęłam nieśmiało - Ja… ja po prostu jestem taka zaskoczona i szczęśliwa jednocześnie, nie mogę uwierzyć w to, że tu jesteś.
- To był już ostatni występ - zakomunikowała pani Dyrektor ze sceny - dziękujemy wszystkim uczestnikom za wykonania, a publiczności za tak liczne przybycie 
- Nie dziwie Ci się - szłyśmy w stronę wyjścia, Lodovica kontynuowała rozmowę - ja pewnie na Twoim miejscu zareagowałabym tak samo.
- Ale co tutaj robisz? Skąd się tu wzięłaś? - zaczęłam zadawać pytania.
- Zaraz Ci wszystko opowiem - powiedziała spokojnie - tylko wyjdźmy z sali.
Przeszłyśmy przez drzwi, udałyśmy się w stronę wejścia głównego.
- Pani Gosiu czy mogłybyśmy z moim gościem usiąść w świetlicy, żeby nikt nam nie przeszkadzał? - zapytałam panią siedzącą przy biurko, na przeciwko drzwi wejściowych.
- Oczywiście - odpowiedziała - jest wolna.
Weszłyśmy, więc do świetlicy, usiadłyśmy na krzesłach i rozmawiałyśmy dalej:
- Przyjechałam tu w tajemnicy - powiedziała cicho i spokojnie - nikt z polskich fanów, oprócz Ciebie o tym nie wie. Dobrze wiesz jacy są i na pewno pojechaliby wszędzie za mną, a ja chciałam mieć spokój, będąc tutaj.
- Rozumiem, ale po co przyjechałaś? - zapytałam - przecież nie dla mnie.
- Nie do końca - zaczęła tłumaczyć - Pamiętasz pewnie jak nagrywałam w Polsce teledysk do polsko-hiszpańskiej wersji piosenki „Sin usar palabras”?
- Oczywiście - zapewniłam - To był Twój pierwszy pobyt w Polsce, bardzo nas tym zaskoczyłaś.
- Strasznie mi się wtedy u Was spodobało - tłumaczyła dalej - aż tak, że postanowiłam nagrać kolejny teledysk.
-Naprawdę?! - powiedziałam z niedowierzaniem - Ojej nie mogę w to uwierzyć, niesamowite!
- Chciałam nagrać go w podobnym miejscu, jak tamto - kontynuowała - również takim spokojnym, zacisznym. Polacy, z którymi mam kontakt zaczęli przysyłać mi zdjęcia z nazwami miejsc, było ich naprawdę bardzo dużo. Trudno mi było dokonać wybory, ale postanowiłam przyjechać tutaj, do Lasek, urzekło mnie czymś to miejsce, a jak się dowiedziałam, że tu jest Ośrodek dla osób, które mają problemy ze wzrokiem, to jeszcze bardziej ucieszyłam się, bo może dzięki temu będę mogła jakoś Wam pomóc. 
- Tutaj?! Naprawdę?! - nie dowierzałam - To jest chyba jakiś sen!
- Nie to nie sen - odpowiedziała - ale to miejsce jest niesamowite, jest w nim coś co trudno wytłumaczyć, w sumie trochę jak sen.
- O tak to prawda - zgodziłam się - Jestem tu już trzy lata i czuję się tutaj wyjątkowo.
- A co do Twojego występu - mówiła dalej - to okna w sali były otwarte i usłyszałam jak ćwiczysz moją piosenkę. Poczułam, że muszę pójść i zaśpiewać do Twojej gry. Reżyser nie był zadowolony, że zacznie później, ale powiedziałam, że nie ma innej opcji i w końcu się zgodził. Nie wiedziałam, kiedy wystąpisz, więc czekałam.
- To ja Cię nie mogę zatrzymywać - powiedziałam - przecież musisz w końcu nagrać ten teledysk i tak straciłaś przeze mnie sporo czasu.
- Nie, nie ma problemu - zapewniła - naprawdę miło mi się z Tobą rozmawia, ale rzeczywiście powinna już pójść, a może chcesz zobaczyć jak to wszystko wygląda?
- Mogłabym? Naprawdę? - znów zdziwiona zapytałam.
- Jasne - odpowiedziała - na pewno sprawi Ci to wielką przyjemność, a problemu żadnego nie będzie.
Wyszłyśmy z budynku i udałyśmy się do ekipy od teledysku, która miała już wszystko gotowe. Mogłam zobaczyć wszystko po kolei, tworzenie teledysku od początku do samego końca. Lodovica pilnowała, żebym mogła bez problemu wszystko zobaczyć, widać było, że jej zależy, żeby mi wszystko pokazać. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że to takie trudne, skomplikowane. Tyle różnych scen, strojów, ujęć. Na samym początku poszłyśmy do takiego specjalnego busa, gdzie była garderoba. Ubrali Lodovice w pierwszy strój, umalowali ją i uczesali. Kiedy była już gotowa zaczęli kręcić pierwsze ujęcia teledysku. Musieli kilka razy je powtarzać, ale nie było, aż tak źle. Zmiana stroju nastąpiła, jeszcze dwa razy. Po wielu ujęciach, scenach nagrywanych po kilka razy, wszystko dobiegło końca. Było wtedy już bardzo późno i musieli się zbierać. Poszłyśmy jeszcze do świetlicy i chwile porozmawiałyśmy:
- Szkoda, że to tak krótko - stwierdziła - mogłabym zostać tu na dłużej. 
- Też mi szkoda, że już jedziesz - powiedziałam - ale dzisiejszy dzień był najlepszy na świecie i nie zmieniłabym w nim nic. 
- To miejsce i dzisiejszy dzień z Tobą zostaną w moim sercu na zawsze - zapewniła - Na pewno zobaczymy się na moim kolejny koncercie w Polsce, a może tak na koniec zaśpiewamy coś razem? „We are family"? Zawsze kojarzy mi się z Polską.
- To super pomysł! - ucieszyłam się - Pamiętam jak śpiewaliśmy ją na spotkaniu i zawsze mi się z nim kojarzy. 
Lodo usiadła do pianina, zaczęła grać. Zaśpiewałyśmy razem całą piosenkę, kolejny już raz mocno się przytuliłyśmy, zrobiłyśmy sobie kilka zdjęć i się pożegnałyśmy.
Zapamiętam ten dzień na zawsze, na pewno będę wspominać go jako najlepszy z wszystkich dni mojego życia. Nadal trudno mi uwierzyć w to wszystko co się stało, to takie nie realne, jak marzenie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy podobał ci się post ? Napisz swoją opinię w komentarzu 1 opinia = o wiele więcej motywacji do kolejnych wpisów, więc nie wahaj się i komentuj każdy wpis ! :)